Ubezpieczyciel może
domagać się zwrotu wypłaconego odszkodowania, gdy sprawca wyrządził szkodę
umyślnie lub w stanie po użyciu alkoholu (więcej: tutaj), a także, gdy wszedł w
posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa, jak również - gdy nie
posiadał wymaganych uprawnień do kierowania (więcej: tutaj). Czas przyjrzeć się
ostatniej sytuacji, po której kierowca może ponieść ostatecznie koszty
naprawienia szkody: sytuacji, gdy zbiegł z miejsca zdarzenia.
Uwaga na szkody parkingowe
Pośród chyba najbardziej
popularnych sytuacji, gdy kierowcy oddalają się z miejsca zdarzenia, należy
wskazać szkody wynikające z opuszczania miejsc parkingowych. Nic w tym dziwnego
– wielokrotnie nie wiedzą nawet, że wyrządzili szkodę. Zwykle, tego typu
stłuczki charakteryzują się niewielkim zakresem uszkodzeń. Wystarczy dodać do
tego głośno włączoną muzykę i brak odczuwalnego kontaktu pomiędzy pojazdami – i
problem gotowy.
Z jednej strony, w konkretnych
okolicznościach, trzeba dać wiarę twierdzeniom sprawców, że nie wiedzieli o
uszkodzeniu. Nie można mówić w takiej sytuacji o zbiegnięciu, skoro kierowca
nie ma nawet świadomości, że wyrządził komuś szkodę. Z drugiej jednak strony,
jak odróżnić osobę prawdomówną od takiej, która po prostu odjechała, bo liczyła
na uniknięcie odpowiedzialności?
Kazus z życia wzięty: dochodzi do
szkody parkingowej. Kierowcą jest 92-letni starszy Pan, który tłumaczy, że
nawet nie wiedział o tym, że wyrządził szkodę. Od wielu lat ma problemy ze
słuchem, a na jego aucie nie było żadnych śladów kolizji.
Kierując się wiedzą życiową, można
dojść do przekonania, że w tym wieku nie jest trudno o tego typu sytuację.
Postępowanie pokazuje jednak, że sprawca uszkodził pojazd poszkodowanego na
całej długości, poważnie naruszając auto. Co więcej, okazuje się, że starszy
Pan doskonale znał właściciela uszkodzonej rzeczy. Właściwie, celowo
doprowadził to tego uszkodzenia, a następnie gwałtownie odjechał, poruszając
się po chodniku. Poszkodowany twierdzi, że szkoda parkingowa stanowi efekt
porachunków sąsiedzkich.
Czy zatem w takiej sytuacji
ubezpieczyciel będzie mógł obciążyć sprawcę kosztami? Jak najbardziej, tak.
Zbiegnięcie
- co to właściwie znaczy?
Analiza orzecznictwa, podglądów doktryny i praktyka sądowa pokazują, że mówiąc o zbiegnięciu, de facto chodzi o celowe oddalenie się z miejsca zdarzenia. Mówi się, że synonimem tego terminu jest słowo „ucieczka”. Chodzi zatem przede wszystkim o świadomość sprawcy, że wyrządził szkodę, a następnie o aktywne decyzje w celu uniknięcia odpowiedzialności. To oznacza, że najważniejsze jest zbadanie celu, jakim kierował się sprawca, opuszczając miejsce zdarzenia. Warto w tym miejscu przytoczyć orzeczenie Sądu Najwyższego z 18 listopada 1998 r., sygn. akt II CKN 40/98:
„Zawarte w umowie ubezpieczenia słowo "zbiegł", którego synonimem może być słowo "uciekł", użyte zostało celowo, aby nie każde oddalenie się kierowcy z miejsca wypadku, czasami usprawiedliwione okolicznościami zdarzenia, powodowało utratę ochrony ubezpieczeniowej. Aby zatem przypisać kierowcy zachowanie określone w analizowanym przepisie, należałoby wykazać, iż kierowca "szybko", w celu jego niezauważenia, opuścił miejsce wypadku bez zamiaru powrotu. Tylko takie bowiem zachowanie daje się określić jako zbiegnięcie z miejsca wypadku."
Wracając do
zaprezentowanego kazusu - nie ma wątpliwości, że doszło do zbiegnięcia, a zatem
ubezpieczyciel najprawdopodobniej wygra spór, żądając zapłaty.
Pamiętaj, aby zostawić kontakt
Oceńmy
jednak inny stan faktyczny: sprawca wyrządza szkodę i zamierza odjechać. Jeden
z przechodniów zauważa wyrządzoną szkodę i zatrzymuje kierowcę. Ten
spieszy się jednak, zatem naprędce sporządza kartkę z danymi, wrzuca ją za
wycieraczkę uszkodzonego pojazdu i odjeżdża.
Co do
zasady, nie można uznać, że doszło do zbiegnięcia z miejsca zdarzenia.
Czynności kierowcy zmierzały do umożliwienia zlokalizowania odpowiedzialnego za
zdarzenie. Czyli nie doszło do ucieczki, a zatem w takiej sytuacji
najprawdopodobniej ubezpieczyciel przegrałby spór o zapłatę. Oczywiście: zakładając,
że kartka zawierała prawdziwe dane osobowe.
Pamiętajmy
także, że często wrażenie o tym, że nie zostaliśmy zauważeni i możemy bez
żadnych konsekwencji oddalić się z miejsca wrażenia, może charakteryzować się
pozornością. Począwszy od tego, że ktoś może zauważyć nasze zachowanie i
odnotować rejestrację auta, a skończywszy na monitoringu miejskim, a nawet: prywatnym.
Justyna
Jaranowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz